Przejdź do głównej zawartości

Czy warto zrobić dziecku sesję zdjęciową?

Kiedy urodziłam synka sesje wydawały mi się marnowaniem pieniędzy, przecież mogę mu zdjęcia sama robić. Po co mi sesja? I to była NAJGORSZA decyzja jaką wtedy mogłam podjąć. Oczywiście mamy bardzo dużo fajnych zdjęć z pierwszego roku naszego pierworodnego, ale co profesjonalizm, to profesjonalizm. Zrobiłam mu nawet foto książkę z tego okresu. Dla Dzidzi zresztą też taką robię. Swoją drogą bardzo polecam takie pamiątkowe książki 😀. Mimo tego bardzo żałuję, że nie poszliśmy z nim na profesjonalną sesję. Jednak nic straconego. Urodziła się Księżnisia i postanowiłam, że z nią pójdziemy zrobić profesjonalne zdjęcia. Okazja jest: zbliżają się pierwsze urodziny. Szybka decyzja, kontakt z panią fotograf, którą już wcześniej upatrzyłam oglądając zdjęcia i umówienie się na mini sesję wielkanocną. W końcu mała urodziła się tydzień przed Wielkanocną, a w tym roku urodziny ma tydzień po niej 😂 Jakby nie było sesja stworzona dla nas.

Najpiękniejsze, delikatne, nieprzerysowane, bez bombardujących wszędobylskich ostrych barw, naturalne. Takie są zdjęcia Studio Akcja- Photography. Ponad to świetny kontakt zarówno z dziećmi jak i z rodzicami. Wspaniałe podejście i profesjonalizm. Niesamowita cierpliwość, przede wszytwszy do plączącej sie pod nogami matki 😉 Przepiękne ubranka, w których mała księżniczka wyglądała zjawiskowo, i które jeszcze bardziej oddają delikatny charakter zdjęć, a jednocześnie dziecko wygląda jak dziecko, a nie "stara malutka".
Na prawdę POLECAM. Jeśli ktoś mieszka w Warszawie (i okolicach) i ceni sobie naturalne piękno, to tylko Studio Akcja- Photography 😍

My na pewno wrócimy!

Jeśli ktoś ma wątpliwości, czy warto udać się na sesję zdjęciową: tak warto!

A oto moje pociechy (męża też- jak śpią ;))







Olu dziękujemy!

Inne zdjęcia można obejrzeć na stronie FB studia fotograficznego tutaj

Zdjęcia wykorzystane za zgodą autorki.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kwadratowiec z Muffina

Za oknem upał ponad 30 stopni, gorąco, duszno, że oddychać się nie da. To co? Ja zabrałam się za kwadratowiec z ciepłej włóczki. Pomyślałam sobie, że będzie akurat na późne lato i wczesną jesień. Na ten projekt wybrałam Muffina nr 148 (zakupiony  tutaj ), szydełko 4mm. Zaczęłam od środka motka, żeby najjaśniejszego koloru wyszło wizualnie najmniej- tak sobie wymyśliłam 😀 Pierwszym etapem było zrobienie duuuużego kwadratu najprostszą dla mnie metodą. Kwadrat łączony na jednym z rogów. Wszystkie robótki zaczynam od MR (magiczne ring- magiczne kółko), ale można też od kilku oczek łańcuszka połączonych w kółko. Następnie na MR zrobiłam 3 oczka łańcuszka i 2 słupki, 2 oczka łańcuszka, 3 słupki, 2 oczka łańcuszka, 3 słupki, 2 oczka łańcuszka, 3 slupki, 1 oczko łańcuszka i półsłupek wbity w ostatnie oczko z 3 oczek łańcuszka robionych na początku. Mam nadzieję, że nie zagmatwalam 😂 Nowy rząd zaczynałam robiąc 3 oczka łańcuszka i słupek w przestrzeni pod półsłupkiem. Następnie słupek

Hakuna Matata..., czyli krótka historia Simby

Hakuna Matata, jak cudownie to brzmi... Był czas, że słuchałam tej piosenki kilka razy dziennie. Moje dziecko miało tzw. fazę na Króla Lwa. Zazwyczaj dla dzieci najważniejszy jest Simba, słodki, mały, biedny lew. A mój syn oglądał ten film dla Mufasy. Siedział i patrzył aż do momentu wypadku, w tym momencie film dla synka się kończył. Któregoś dnia tak sobie ta nieszczęsna bajka po raz pięćdziesiąty piąty leciała, aż do piosenki Hakuna Matata i od tej pory zaczął istnieć też Simba i jego przyjaciele- zaczęła się era Simby i... powstał pomysł na urodziny syna 😊 Pomijając tak przyziemne sprawy jak odpowiednie talerzyki, kubki itp. (bardzo o nie trudno, bo teraz jest czas jednorożców i Paw Patrol😂) potrzebowałam odpowiedniego prezentu, więc wymyśliłam, zakupimy młodemu tort, taki na wypasie... Ja: kochanie, chcesz tort z Królem Lwem? Księciunio: tak (i po chwili zastanowienia) z Mufasą Ja: a nie z Simbą? K: nie, z Mufasą Ja: a Simby nie chcesz? K: chcę Ja: ale tort ma być z Mufa

Druty, nie taki diabeł straszny jak go entrelak'ują ...

Wprawdzie naukę robięnia na drutach zaczęłam jako mała dziewczynka, ale nic nie pamiętałam. Próbowałam po ponad 20 latach. Jak już się w końcu przekonałam, pooglądałam i poczytałam, to zrobiłam sobie komin i czapkę. Tą ostatnią na szydełku 😉 Było to pod koniec 2017 roku. W międzyczasie na jednej z facebookowych grup robiona była chusta entrelakiem. Tak mnie zauroczyły chusty koleżanek z grupy, że w końcu postanowiłam: też sobie zrobię, a co?! Podjęłam wyzwanie na 2018 rok- nauczę się robić na drutach. Wyzwanie- cel. Tak mi się ten entrelak spodobał, że robię dwa szale na raz. Nie, nie nauczyłam się tak od razu, ani po obejrzeniu jednego filmiku, a już na pewno nie po przeczytaniu opisu. Szukałam czegoś, co będzie zrozumiałe dla osoby robiącej tylko prawe i lewe oczka w prostokącie. I tu z pomocą przyszedł mi blog  Intensywnie Kreatywnej . Tam znalazłam opis cudownego entrelaka, a na YT świetne filmiki. Przemiły głos, bardzo dobre i nieskomplikowane tłumaczenie. Dzięki temu, że