Ponieważ jest weekend, a te staram się spędzać rodzinnie, dziś będzie o dzieciach z nutką szydełka 😉 Uwielbiam ten czas spędzony razem na spacerach, u dziadków, w knajpce, a nawet w domu. Tak na prawdę nie ma znaczenia gdzie, ważne, że razem. Czasami wychodzę z siebie i staje obok, szczególnie przy starszaku, ale to nie ma znaczenia. W sobotę zrobiliśmy wypad do restauracji bałkańskiej Mały Belgrad . Poszliśmy bez rezerwacji i tu chyba ktoś nad nami czuwał, bo dostaliśmy stolik. Niestety kilku osobom po nas się już nie udało. Restauracja malutka, kilka stolików w jednym z bloków na warszawskim Ursynowie. Lokalizacja wcale nie jakaś wow, ale za to jedzenie bardzo wow. Pyszne, pikantne, ale nie do przesady, mięso miało lekki posmak wątróbki, więc zupełnie nie mój, ale za to zapiekany bakłażan pierwsza klasa. Dzidzia była super grzeczna, Księciunio dał trochę do wiwatu wchodząc pod stół i żądając lodów, ale i tak uważam, że jak na trzylatka, zachowywał się bardzo grzecznie. Niest
Szydełko, druty, włóczki